Sydney na weekend – jak najlepiej spędzić czas w mieście

Przedstawię nasz plan na 3 – dniowe zwiedzanie tego miasta. Oczywiście każdy może dopasować go do swoich potrzeb, czy możliwości. Układ ten był wielokrotnie zmieniany i dostosowywany do warunków pogodowych. Pogoda w marcu bywa tam niestety kapryśna i nie raz zaskoczył nas deszcz. Uważam jednak, że plan wyszedł naprawdę dobrze i pozwolił nam zobaczyć wiele ciekawych miejsc, zarówno tych ,,must see”, jak i ukrytych perełek.

Naszą bazę wypadową stanowiła dzielnica Potts Point, a dokładniej Darlinghurst Road, w okolicy stacji metra Kings Cross. Dlatego każdy dzień zaczyna się właśnie od tego punktu. Do Sydney przyleciałyśmy około godziny 18 czasu australijskiego. Wylądowałyśmy na lotnisku nazywanym lokalnie Kingsford Smith International Airport, oddalonym około 9 kilometrów od centrum miasta. Z portu lotniczego łatwo dostałyśmy się do naszego noclegu za pomocą metra, które jest tu bardzo dobrze rozbudowane.

Już na samym początku pogoda pokrzyżowała nam plany i zmusiła do opracowania nowych. Po dwóch dniach spędzonych w samolocie i na lotniskach bardzo chciałyśmy rozprostować nogi i przejść się na świeżym powietrzu. Deszcz niestety nam to uniemożliwił. Myślę jednak, że ta zmiana wyszła na dobre.

Dzień 1

Dzień ten rozpoczynamy od wizyty w Art Gallery of New South Wales. Galeria ta jest jedną z najważniejszych w mieście i w swojej kolekcji zawiera wiele dzieł australijskich twórców oraz obrazy namalowane m.in. przez Pabla Picassa czy Claude’a Moneta. Budynek ten podzielony jest na wiele sekcji skupiających dzieła z poszczególnych epok, czy posegregowane tematycznie. Co ciekawe na jednym z pięter odnajdziemy interesującą wystawę sztuki aborygeńskiej. Wstęp do galerii jest bezpłatny. Znajduje się ona u stóp wejścia do Royal Botanic Gardens, gdzie kierujemy nasze następne kroki. Park jest naprawdę rozległy, liczy około 30 hektarów. Zlokalizowany jest w samym sercu miasta, spacerując jego uliczkami możemy podziwiać różne gatunki eukaliptusów, palm, czy sukulentów. Kierując się drogowskazami ukrytymi pośród drzew, docieramy w końcu do wizytówki miasta, czyli opery (Sydney Opera House) znajdującej się przy dużym placu. Do nowoczesnego budynku prowadzą schody, operę można więc zobaczyć z bliska. Zbudowana na wzór europejskiego ekspresjonizmu w 2007 roku została wpisana na listę UNESCO. Co ciekawe w środku, a dokładnie w sali Concert Hall znajdują się największe organy świata, z ponad 10 tysiącami piszczałek. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć udajemy się na obiad do restauracji na promenadzie, tuż przy słynnym gmachu. Następnie spacerem wybieramy się w okolice Hyde Parku, żeby zobaczyć kolejną atrakcję – Sydney Tower Eye. Jest to punkt widokowy, z którego doskonale widać panoramę miasta, głównie dzielnicę biznesową – Central Business District (CBD) czy przystań Darling Harbour. Wieża jest najwyższym budynkiem w mieście, mierzy około 309 metrów, a co ciekawe wejście do niej prowadzi przez centrum handlowe. Żeby dostać się na oszklony taras i móc podziwiać niezapomniane widoki, należy wcześniej kupić bilet, oczywiście można to zrobić przez stronę internetową.

Fontanna przy st. Mary Cathedral w SydneS

Po opuszczeniu atrakcji postanawiamy chwilę odpocząć w pobliskim parku, w którym zobaczyć możemy m.in. okazałą Fontannę Archibalda. Po drugiej stronie Hyde Parku znajduje się neogotycki budynek Katedry Najświętszej Maryi Panny (St Mary’s Cathedral), jest to największy kościół w całej Australii. Przed katedrą stoi pomnik Jana Pawła II, który odwiedzał ją dwukrotnie. Ostatnim, ale nie najmniej ważnym punktem naszego planu jest wyprawa na plażę Bondi, której myślę, że nie muszę przedstawiać. Jest to jedna z największych i najsłynniejszych plaż w Sydney, znana m.in. z dużej liczby przebywającej na niej surferów.  Dostaniemy się tam autobusem z przystanku pod Hyde Parkiem, podróż zajmuje około 30 minut. Oczywiście będąc w tym miejscu trzeba wybrać się na tzw. coastal walk. Jest to trasa ciągnąca się właśnie od Bondi, przez plaże: Tamarama, Bronte i Clovelly, aż do Coogee Beach. Jej długość wynosi około 6 kilometrów, przez które możemy podziwiać wyjątkowe widoki, od piaszczystych plaż, przez rozbijające się fale, aż po nadmorskie klify. Oczywiście ścieżka prowadzi nas cały czas wybrzeżem. Warto udać się tam na zachód słońca. Po tym spacerze postanawiamy wrócić do centrum i stamtąd jeszcze przejść się w okolice Potts Point – naszego noclegu. Łączna długość trasy (oczywiście pomijając jazdę autobusem czy metrem) wyniosła 18 kilometrów.

Dzień 2

Kolorowa rafa koralowa w Aquarium w Sydney

Kolejny dzień zaczynamy od wizyty w oceanarium (Sea Life Sydney Aquarium), do którego dostajemy się metrem. Zlokalizowane jest ono przy przystani Darling Harbour, którą dzięki temu też mamy okazję zobaczyć. Obiekt ten jest jednym z największych na świecie i gromadzi ponad 700 gatunków najróżniejszych zwierząt morskich. Podzielony jest na strefy tematyczne, w których widzimy m.in. pingwiny, rekiny, płaszczki, tropikalne ryby, rozgwiazdy czy charakterystyczne ssaki morskie – diugonie przybrzeżne (dugong). Możemy też przejść się podwodnymi tunelami, żeby jeszcze lepiej przyjrzeć się rekinom. W specjalnych akwariach zauważamy wyjątkowe koralowce występujące naturalnie w Wielkiej Rafie Koralowej. Oczywiście, żeby wejść do oceanarium należy zakupić bilet, można zrobić to wcześniej przez Internet, co więcej można skorzystać ze zniżki i połączyć ze sobą wejściówki na różne atrakcje (np. z wieżą Tower). Następnie postanawiamy wybrać się do położonego w pobliżu ogrodu chińskiego – Chinese Garden of Friendship. Park ten skrywa się wśród wysokich wieżowców. Możemy w nim ujrzeć charakterystyczną dla Chin architekturę oraz ciekawą roślinność. Część z niej została przywieziona prosto z Państwa Środka. Ogród, choć niewielki rozmiarem pozwala odpocząć od zgiełku i zatłoczonych ulic, stanowi oazę spokoju w centrum miasta. Warto choć na chwilę przycupnąć w jednej z altanek i podziwiać krajobraz. Następnie wyruszamy na spacer po okolicy. Udaje nam się zobaczyć ratusz – Town Hall czy słynny budynek Queen Victoria Building. Obiekt zaprojektowany w stylu neoromańskim służy dziś jako galeria handlowa z luksusowymi sklepami, kafejkami i małymi galeriami . W środku znajdziemy wspaniałe witraże, kolumny, łuki, czy zabytkowe schody, wszystko w wiktoriańskim stylu.

Przechodzimy jeszcze obok Katedry Św. Andrzeja (St Andrew’s Cathedral) i kierujemy się w dół ulicą George Street, na której kupujemy burgera w wegańskim fast foodzie i docieramy do Hyde Parku. Tym razem odwiedzamy skwer z drugiej strony i mamy okazję zobaczyć Anzac Memorial. Pomnik ten zbudowano ku pamięci australijskich sił zbrojnych biorących udział w I wojnie światowej. Po krótkim odpoczynku postanawiamy zaliczyć kolejny obowiązkowy punkt, będąc w Sydney – przejście mostem Harbour Bridge. Można powiedzieć, że jest on obok opery jedną z ikon miasta. Wejście do niego ukryte jest w zabytkowej dzielnicy The Rocks. Most ma 1149m długości, a spacer zajmuje nam około pół godziny. Podczas wędrówki możemy podziwiać panoramę miasta i gmach opery. Po drugiej stronie postanawiamy przejść się jeszcze promenadą i podziwiać piękny zachód słońca nad zatoką Port Jackson. Mijamy charakterystyczny Luna Park i docieramy do Wendy Whiteley’s Secret Garden. Jest to ogród, ukryty wśród zarośli, z którego roztacza się doskonały widok na Harbour Bridge. Stamtąd wracamy promem do dzielnicy Circular Quay i postanawiamy jeszcze skorzystać z otwartego baru przy operze, ciesząc się jej widokiem przy zachodzącym słońcu.

Most Harbour Bridge w Sydney

Dzień 3

Ruiny w Reservoir Gardens w Sydney

Dzień ten różni się od pozostałych. Wieczorem mamy samolot do Perth, dlatego zostaje nam mniej czasu na zwiedzanie. Postanawiamy go jednak jak najlepiej wykorzystać. Rozpoczynamy od przejażdżki autobusem do dzielnicy Paddington. Jest to wyjątkowa okolica z licznymi, kolorowymi domami w stylu wiktoriańskim połączonymi szeregowo, butikami, czy straganami, na których można znaleźć lokalne rękodzieła. Wybieramy się najpierw do Reservoir Gardens, przy Oxford Street. Miejsce to służyło początkowo jako zbiornik wodny w celu zaopatrzenia części Sydney w wodę. Później pełniło też wiele różnych funkcji, takich jak magazyn, warsztat, czy stacja paliw. Dopiero w 2006 roku postanowiono obszar ten przekształcić w ,,zatopiony” park, zachowując pozostałości XIX-wiecznych budowli. Następnie udajemy się w głąb dzielnicy, odkrywając malownicze uliczki, np. Paddington Street. Bez wątpienia czuć tutaj ducha Europy. Po małej przerwie na kawie w Micky’s wybieramy się do Centennial Park. Jest to ogromna przestrzeń z wieloma stawami i jeziorkami. Między drzewami można spotkać sporo osób wyprowadzających psy, gdyż zawód ten jest tutaj bardzo popularny. Park jest naprawdę duży, z dala od ulicznego zgiełku, można spędzić w nim sporo czasu. Odnajdziemy w nim również pomnik Federation Pavillion. Jest to konstrukcja symbolizująca zjednoczenie australijskich kolonii we Wspólnotę Federalną. Na koniec postanawiamy wrócić w okolice Kings Cross i przespacerować się jeszcze jej alejami.

Źródło: Google Maps Bondi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: