Plaża Bondi i słynny spacer na Coogee

Każdy na pewno ma swój sposób na poznawanie nowego miejsca. Jedni wybierają spokojny spacer po mieście, ciszę i odpoczynek na łonie natury. Drudzy wolą zgiełk ruchliwych ulic i metropolie pełne życia, pędzą, zaliczając po drodze, jak najwięcej atrakcji. Kolejni skupiają się na odkrywaniu świata od kuchni, spędzając najwięcej czasu w restauracjach, czy kawiarniach. Myślę, że wszystkie te rzeczy można odnaleźć w Sydney. Aglomeracja ta ma bardzo wiele do zaoferowania. Niezależnie od tego, czy jest się fanem zwiedzania, koneserem sztuki, czy miłośnikiem przyrody jest jedno miejsce, które będąc w Sydney odwiedzić po prostu trzeba. A jest nim plaża Bondi, leżąca nad Pacyfikiem, zaledwie 7 kilometrów od ścisłego centrum.

Plaża Bondi w Sydney

Stanowi ona idealną odskocznię od głośnych ulic. Jest to jedna z  najbardziej znanych plaż w stolicy Nowej Południowej Walii, jak i całej Australii. W samym mieście znajduje się ich ponad 100. Myślę, że Australijczycy mają ogromne szczęście pod tym względem. Co ciekawe, jej nazwa – Bondi wywodzi się z języka Aborygenów, w którym oznacza „hałas fal rozbijających się o skały„. Szeroka, długa na 1 kilometr, piaszczysta plaża jest bowiem otoczona przez wysokie klify i stwarza idealne warunki dla miłośników pływania na desce. I rzeczywiście jest to miejsce wprost uwielbiane przez licznie odwiedzających je surferów. Amatorów surfingu można spotkać tu na każdym kroku. Co więcej, jeżeli sami chcemy spróbować swoich sił w tym sporcie, na pobliskich uliczkach znajdziemy wiele wypożyczalni niezbędnego sprzętu, możemy także skorzystać z nauki u profesjonalnego instruktora. Niektórzy będą pewnie zastanawiać się czy pływanie jest tutaj bezpieczne. Każdy na pewno choć raz słyszał historie o krwiożerczych rekinach  i innych przerażających zwierzętach zamieszkujących australijskie oceany. Na szczęście na terenie plaży rozciąga się podwodna sieć, która uniemożliwia dostanie się do wód przybrzeżnych mieszkańcom głębin morskich. Rozwiązanie takie funkcjonuje także na innych nadbrzeżach.

Jeżeli znudzi nam się już wypoczynek na plaży i obserwowanie zmagań sportowców na desce możemy wybrać się do okolicznych knajp, czy kawiarni. A zaplecze gastronomiczne jest tutaj naprawdę spore. Same wybieramy lokal przy Ramsgate Ave – Speedos Cafe i rozkoszujemy się pyszną kawą i pankejkami z widokiem na wzburzony ocean.

Wzburzony ocean plaża Bondi

Jeśli ktoś pomyśli, że to wszystko co ta okolica ma do zaoferowania, to mocno się myli. Planując weekend w Sydney czytałyśmy wiele przewodników i blogów, żeby skomponować, jak najlepszą trasę i zobaczyć wiele wspaniałych rzeczy. Właściwie w każdym poradniku znajdował się wpis, że w mieście tym nie można pominąć spaceru wybrzeżem, tzw. coastal walk. Jest to trasa, która swój początek ma właśnie na plaży Bondi. Muszę przyznać, że dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak właśnie widoki podziwiane po drodze. Dodatkowo miałyśmy to szczęście, ale też dobrze przemyślany plan, że udało nam się przejść tę drogę w blasku zachodzącego słońca. Naprawdę warto dla takiego krajobrazu przejechać pół miasta. Wędrówkę rozpoczynamy ze znanej już plaży. Następnie wspinamy się po schodach, skąd roztacza się wspaniały widok na otoczoną klifami Bondi. Co ciekawe, w trakcie spaceru zauważamy wiele basenów, znajdujących się tuż nad brzegiem, wypełnionych wodą prosto z oceanu. Jest to idealna opcja dla tych, którzy chcą popływać, a duże fale Pacyfiku im to uniemożliwiają. Baseny są otwarte dla każdego, a przed nimi obecne są bezpłatne prysznice i łazienki, w których można się przebrać. Największy mijany po drodze zbiornik wodny jest także siedzibą lokalnego klubu pływackiego Bondi Icebergs Club, którego członkowie pływają tu zimą, od maja do września.

Basen tuż przy brzegu oceanu

Dalej nasze kroki kierujemy wzdłuż ścieżki ciągnącej się tuż obok oceanu. Droga jest kręta i nierówna, raz prowadzi w górę, raz w dół, dzięki czemu jeszcze lepiej można podziwiać panoramę tego miejsca. Mijamy małą, ale niezwykle urokliwą Tamarama Beach, otoczoną przez skały i klify, na których znajduje się punkt widokowy.

Zachód słońca na plaży
Podziwiając zachód słońca na klifach

Następnie przechodzimy przez dłuższą i położoną w pobliżu okazałego parku Bronte Beach. Co ciekawe obok deptaku jest ulica, przy której stoi mnóstwo budynków mieszkalnych i apartamentowców. Oznacza to, że jacyś szczęśliwi ludzie mogą cieszyć się taką scenerią na co dzień. Myślę, że to jeden z powodów, dla którego wiele australijskich miast znajduje się w czołówce rankingu miejsc najlepszych do życia. Na pewno sprzyja temu też pogoda.

Idąc dalej ujrzymy drewniany podest, a na nim kolejny punkt widokowy, z którego możemy zobaczyć bezkres oceanu i klifowe wybrzeże. Tuż za nim znajdziemy położony w niezwykle pięknym otoczeniu cmentarz – Waverley Cemetary, otwarty w 1877 roku. Stanowi on miejsce spoczynku m.in. dla znanego australijskiego poety Henry’ego Lawsona. Możemy iść dalej ścieżką wzdłuż wybrzeża, bądź zagłębić się w jego alejki. My oczywiście wybieramy tę drugą opcję. Ciekawostką jest, że właśnie na tym cmentarzu w 1979 roku kręcono sceny do filmu Tim z Melem Gibsonem w roli głównej.

Zachód słońca na cmentarzu Waverly Cementary
Widok na cmentarz Waverly Cementary w Sydney

Następny etap to malutka plaża Clovelly i zatoka Gordons Bay, przy której znajdują się zacumowane łódki. Jest ona idealnym miejscem dla nurków i lokalnych wędkarzy. Na dnie oceanu znajduje się około 600 metrowa specjalna ścieżka składająca się z metalowych tabliczek połączonych łańcuchem, które zawierają informacje na temat podwodnej flory i fauny. Trasa wiedzie tu przez wysokie zarośla i gęste chaszcze, które stanowią idealne schronienie dla wielu gatunków jaszczurek i małych ptaków. Po ich pokonaniu odnajdujemy cel, czyli Coogee Beach, otoczoną przez rozległe zielone tereny, za którymi znajduje się mnóstwo, restauracji, kawiarni, czy klubów.

Kolorowy zachód na plaży

Stanowi ona popularne miejsce dla rodzin do plażowania i organizowania pikników. Stwarza również bezpieczne warunki do pływania. Wieczorem miejsce to tętni życiem. Cała trasa to mniej niż 6 kilometrów. Według Google Maps można ją pokonać w ponad godzinę. Nam zajęło to jednak znacznie więcej czasu, ze względu na robienie pamiątkowych zdjęć, podziwianie nieziemskich pejzaży i kontemplację. Naprawdę warto zaplanować ten spacer tak, żeby zdążyć na zachód słońca. Niebo mieni się wtedy w różowo – fioletowych barwach, dając wyjątkową poświatę rozbijającym się o klify falom. Nie wyobrażam sobie być w Sydney i nie wybrać się w to magiczne miejsce.

Fale rozbijające się o klify w Sydney
Basen przy oceanie w czasie zachodu słońca
Zachód słońca nad wzburzonym oceanem
Zachodzące słońce

6 odpowiedzi na “Plaża Bondi i słynny spacer na Coogee”

  1. Byłam tam i zgadzam się, widoki są niezapomniane! Ale zaskoczyła mnie informacja, że to miejsce można zwiedzać też od strony oceanu a właściwie pod wodą! Super! Może następnym razem! 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. To prawda 🙂 Momentami aż ciężko było mi uwierzyć, że znajduję się w tak cudownym miejscu! Również mnie to zaskoczyło… Niestety byłam tam w marcu i pogoda nie zachęcała do nurkowania, ale następnym razem, kto wie 😉

      Polubienie

  2. Te zdjęcia to idealny materiał na tapetę w moim iPhonie .Ba !to propozycja fototapety w salonie….cudowne zdjęcia i przepiękne opisy .Tylko jak tak sobie usiądę ,poczytam ,poczuje się jakbym tam była i może już nie pojadę 😜Brawo!!!!!!!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bardzo dziękuję, naprawdę miło mi to czytać 🙂 Widoki były przepiękne i zmieniały się jak w kalejdoskopie przez zachodzące słońce. Australia jest niesamowita, cieszę się, że choć trochę pomogłam się do niej przenieść. Jednak naprawdę warto samemu się tam wybrać! 😉

      Polubienie

  3. Wspaniałe opisy, cenne informacje i przepiękne zdjęcia. Aż chce się tam jechać, by zobaczyć tę wyjątkową poświatę rozbijających się o klify fal. Brawo!!!

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz